Samorządy i ministerstwo obrony połączą siły we wspólnej inicjatywie Szpitale Przyjazne Wojsku, która ma z jednej strony zapewniać lepszą opiekę zdrowotną żołnierzom i ich rodzinom, a z drugiej – przygotowywać szpitale cywilne na wypadek wojny i sytuacji kryzysowych. – Pierwsze umowy zostaną podpisane w ciągu 2–3 tygodni – zadeklarował wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz.
Wicepremier, minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz spotkał się dziś w Warszawie z samorządowcami reprezentującymi regiony, w których znajdują się placówki zainteresowane udziałem w programie „Szpitale Przyjazne Wojsku”. – Wojsko Polskie jest coraz liczniejsze, jesteśmy już trzecią pod względem wielkości armią w NATO. A większe wojsko to potrzeba większej dostępności służby zdrowia dla żołnierzy i ich rodzin – mówił wicepremier Kosiniak-Kamysz. Wśród uczestników spotkania przeważali samorządowcy ze wschodniej części kraju. – Jesteście grupą wyłonioną przez nas albo ze względu na położenie, albo siłę jednostek, które znajdują się na waszym terenie – wyjaśniał. Szef MON-u dodał, że brano też pod uwagę potrzeby inwestycyjne danego regionu i konieczność rozwoju tam wojskowej służby zdrowia. Zaznaczył, że w pierwszej fazie programu weźmie udział kilkanaście z ponad 300 powiatów. Umowy o współpracy mają zostać podpisane w ciągu najbliższych 2–3 tygodni.
Co zyskają żołnierze?
Szpitale Przyjazne Wojsku mają być placówkami cywilnymi, które będą oferowały szczególne wsparcie osobom związanym z siłami zbrojnymi. Zakres tego wsparcia nie został jeszcze szczegółowo określony. Mowa jest m.in. o systemie bezkolejkowym dla żołnierzy służby czynnej. Jednak nie tylko oni będą beneficjentami programu. Ma on obejmować także terytorialsów, rodziny wojskowych, kombatantów, weteranów i weteranów-poszkodowanych w działaniach poza granicami kraju. Szpitale Przyjazne Wojsku miałyby też dołączyć do placówek wspierających Kartę Rodziny Wojskowej. To wzorowany na Karcie Dużej Rodziny projekt MON-u, nad którym prace trwają od końca ubiegłego roku. Proponowane przepisy zakładają, że benefity będą dotyczyć obszarów w ramach trzech grup podmiotów: resortu obrony narodowej, sektora administracji rządowej oraz sektora prywatnego i samorządów – na zasadzie dobrowolnego przystąpienia do programu. Ten ostatni punkt obejmowałby właśnie Szpitale Przyjazne Wojsku.
Co zyskają szpitale?
Podczas spotkania zastanawiano się, jak trzeba przygotować cywilne szpitale, by były gotowe na przyjęcie pacjentów podczas ewentualnego kryzysu. Uczestnicy debaty podkreślali wielokrotnie, że w obecnej sytuacji geopolitycznej cywilne szpitale muszą być przygotowane na konieczność funkcjonowania w czasie wojny lub sytuacji kryzysowej. – Zaprosiliśmy tu Państwa jako dyrektorów szpitali, żebyście byli dla swojego personelu forpocztą tego sposobu myślenia: co by było, gdyby…? Jak mamy się przygotować? Kto nas może wesprzeć logistycznie? Czy mamy zabezpieczone leki, opatrunki i inne środki? – mówił prowadzący debatę płk dr n. med. Arkadiusz Kosowski, dyrektor Departamentu Wojskowej Służby Zdrowia w MON. I tutaj z pomocą mają przyjść wojskowi medycy, którzy ze Szpitalami Przyjaznymi Wojsku będą dzielili się swoją wiedzą i doświadczeniem. MON chce zaoferować szpitalom szkolenia z medycyny pola walki i inne, na jakie zostanie zgłoszone zapotrzebowanie. Szpitale Przyjazne Wojsku zyskają też możliwość dofinansowania ze środków planu ochrony ludności i udziału w programie „Tarcza Wschód”. Elementem wsparcia ich rozwoju ma być też dofinansowanie z programu e-zdrowie, w którym przyznawane są fundusze unijne na wsparcie sfery IT w medycynie.
Samorządy otwarte na współpracę z wojskiem
Samorządowcy widzą we współpracy z siłami zbrojnymi szansę na rozwój lokalnych placówek medycznych i są otwarte na współpracę. – Nasz powiat jest wysunięty na zachód, ale w promieniu godziny drogi mamy trzy duże jednostki wojskowe i lotnisko w Świdwinie. Jesteśmy gotowi uruchomić specjalistyczne poradnie dla wojska. Mamy możliwość wsparcia wojska psychiatrycznie, neurologicznie, jak również rehabilitacyjnie – zadeklarował Paweł Wiśniewski, starosta białogardzki. Zdaniem przedstawicieli samorządów, rozwój wspieranych przez MON poradni i placówek to także dobra wiadomość dla mieszkańców, którzy będą mieli możliwość skorzystania z pomocy specjalistów i nowoczesnego sprzętu.
Uczestnicy spotkania podnosili kwestię finansowania szpitali, które od dawna jest dla samorządów jednym z największych wyzwań w zarządzaniu lokalnymi środkami. – Tylko powiat włodawski będzie musiał przeznaczyć 10 mln zł na funkcjonowanie szpitala powiatowego we Włodawie. W skali całego województwa lubelskiego samorządy powinny zarezerwować na powiatowe szpitale 100 mln zł. To są koszty utrzymania m.in. bloków operacyjnych i oddziałów chirurgii ogólnej, które w sytuacji konfliktu będą wsparciem dla żołnierzy i funkcjonariuszy Straży Granicznej, ale które służą teraz również, bo przecież mieliśmy przypadki żołnierzy zranionych concertiną, którzy właśnie trafiali do naszych oddziałów chirurgicznych – mówił Mariusz Zańko, starosta włodawski. Wyraził nadzieję, że finansowa partycypacja MON-u odciąży budżety samorządowe.
autor zdjęć: WIM
![](/Content/Images/Public/loading.gif)
komentarze