Wojsko zdało egzamin ratując ludność w czasie powodzi, a po przejściu wielkiej wody pomagając w usuwaniu zniszczeń. Teraz trzeba wyciągnąć wnioski na przyszłość, a najważniejszym jest wprowadzenie systemu łączności, który w czasie kryzysu zapewni komunikację wszystkich służb – mówi gen. bryg. Krzysztof Stańczyk, dowódca wojsk obrony terytorialnej i operacji „Feniks”.
Gen. bryg. Krzysztof Stańczyk (pierwszy z prawej), dowódca wojsk obrony terytorialnej i operacji „Feniks”.
Zgodnie z założeniami operacja „Feniks”, czyli pomoc armii w odbudowie terenów dotkniętych przez powódź, miała trwać do 31 grudnia 2024 roku. Zapadła jednak decyzja o przedłużeniu misji do końca kwietnia. Dlaczego?
Gen. bryg. Krzysztof Stańczyk: W listopadzie, czyli w połowie operacji, która rozpoczęła się 23 września 2024 roku, stało się dla mnie jasne, że musi ona zostać przedłużona. Powodów było kilka. Przede wszystkim miejscowa ludność nadal potrzebowała wsparcia wojska. Dajemy mieszkańcom poczucie bezpieczeństwa, pewność, że nie zostali sami z tragedią, która ich dotknęła. Wiele razy już mówiłem, że nie mniej ważną formą wsparcia, jakie niesiemy w ramach zarządzania kryzysowego, jest nadzieja.
Jednak chodzi nie tylko o nadzieję, lecz również o bardzo wymierną pomoc.
To prawda. Głównym powodem przedłużenia operacji „Feniks” jest budowa tymczasowych przepraw mostowych przez wojska inżynieryjne. Choć do tej pory wybudowaliśmy mosty w Lądku-Zdroju , Skorogoszczy, Kantorowicach, Wilkanowie, Bielicach, Krapkowicach, Krosnowicach, Piechocicach, Stroniu Śląskim, Wawrzeńczycach oraz dwa w Głuchołazach, to jednak nie koniec. Nadal trwają prace nad przeprawami w Niedźwiedzicy i Markowicach.
Dlaczego do tej pory nie udało się ich wybudować?
Nasze pododdziały inżynieryjne są w stanie położyć most tymczasowy, czy to kratownicowy DMS-65 czy szturmowy Daglezja, tylko tam, gdzie są przygotowane przyczółki. To zaś zadanie lokalnego samorządu, także od strony formalnoprawnej. Oczywiście tam, gdzie mogliśmy im w tym pomóc, pomagaliśmy. Ale są miejsca, gdzie do prac niezbędny był ciężki sprzęt, którym wojsko nie dysponuje. Dlatego samorządy powinny wynająć do tego odpowiednie firmy, które muszą także przygotować drogi dojazdowe do przepraw.
Podczas budowy mostów mieliście wsparcie sojuszników.
Pododdział wojsk tureckich, a dokładniej saperzy z 5 Korpusu z Kirklareli, wybudowali most kratownicowy M2 Bailey Bridge w miejscowości Krosnowice. To dla nas naprawdę ważny gest sojuszniczej solidarności, za który Wojsko Polskie, ale przede wszystkim miejscowa ludność, jest bardzo wdzięczna.
Stawianie mostów tymczasowych dopóki nie powstaną te właściwe, to jednak tylko niewielka część zadań wojska w czasie „Feniksa”. Wzmocniliście też np. setki kilometrów wałów przeciwpowodziowych.
Około 760 km wałów przeciwpowodziowych zostało przez nas wzmocnionych, tak aby zapobiec kolejnym powodziom. Jednym z najważniejszych celów naszej operacji jest bowiem nie tylko pomoc w sprzątaniu czy odbudowie, ale również przygotowanie popowodziowych terenów na wypadek kolejnych zagrożeń.
A jakie Pana zdaniem są najważniejsze wnioski dla Sił Zbrojnych RP z operacji „Feniks”?
Uważam, że Siły Zbrojne RP zdały egzamin zarówno w czasie powodzi, ratując ludność na zalanych terenach, jak i po przejściu wielkiej wody, pomagając w usuwaniu zniszczeń. Teraz ważne jest jednak, abyśmy wyciągnęli niezbędne wnioski, a pierwszoplanowe jest wprowadzenie systemu łączności spinającego w czasie kryzysu wszystkie służby.
Takiego systemu nie ma?
Niestety, choć każda ze służb, wojsko, policja, straż pożarna, a czasem i samorządowe zespoły zarządzania kryzysowego dysponują narzędziami teleinformatycznymi, to nie ma jednego, spójnego systemu łączności, który by umożliwiał komunikację wszystkich. Musimy to zmienić w pierwszej kolejności.
A sprzęt inżynieryjny? Czy wojsko ma go w wystarczająco dużo?
Przy skali zniszczeń, jakie miały miejsce podczas powodzi, trudno oczekiwać od wojska, że będzie miało tyle maszyn inżynieryjnych, aby wysłać je w każde miejsce, gdzie są potrzebne. Nie zmienia to jednak faktu, że wojska inżynieryjne powinny mieć więcej wywrotek czy najcięższych koparek na podwoziu gąsienicowym.
Jako dowódca wojsk obrony terytorialnej jak ocenia Pan wyposażenie pododdziałów terytorialsów? To wy byliście na miejscu powodzi jako pierwsi.
Nasze doświadczenia pokazują, że należałoby wyposażyć brygady WOT-u w tzw. kontenery kryzysowe, w których poza agregatami prądotwórczymi znalazłyby się m.in. pompy, mobilne systemy oświetlenia. Jednak nie chodzi tylko o zakupy dodatkowego sprzętu. Trzeba jeszcze częściej organizować wspólne ćwiczenia brygad obrony terytorialnej z lokalnymi władzami, komendami Państwowej Straży Pożarnej, z ochotniczą strażą pożarną i policją. Takie szkolenia antykryzysowe powinny odbywać się przynajmniej raz w roku.
autor zdjęć: DWOT
![](/Content/Images/Public/loading.gif)
komentarze